Tak to powiedział kiedyś Allan Watts. W jednym ze swoich filmików na Youtube.
Sam nie żyje, ale nagrania jego głosu pozostały. Ktoś dodał jakieś obrazy, inny tekst. I oto mądrościowe filmiki trafiają pod strzechy. Sam się na to złapałem. Pan Allan ma ładny głos, brytyjski akcent. Człowiek - retor jak znalazł. Taki typ, że jak zaczniesz go słuchać to wpadniesz w zachwyt i kupisz wszystko co powie. Guru tacy są. Ale on nie jest guru. To filozof. Sam powiedział, że jest jak ptak co lubi śpiewać. A czy ktoś go będzie słuchał to jego sprawa. No i ja wsiąkłem. Zastanawiałem się czemu wiedza często tak topornie mi wchodzi do głowy. I już wiem. Wiedza najłatwiej wchodzi, gdy wejdzie się w tryb biernego przyswajacza. Kogoś bezrefleksyjnego. Sam słyszałem o ludziach z doskonałą pamięcią, ale jednocześnie takimi, którzy nie potrafią sami z siebie nic powiedzieć. Mają słowa innych, a nie mają własnych. Trochę to takie automatyczne. Ale temat umysłu doskonałego to odmienny element moich rozważań.
Więc kupiłem opowieści Wattsa jak wzorowy uczeń. Sam nie wiem, czy to była lekcja filozofii i mądrości czy zwyczajna indoktrynacja. Teraz dość często powołuję się w głowie na niego, stał się autorytetem. Czemu akurat on? Bo szukałem kogoś kto zdradzi mi sekret życia? Czy zachwyciła mnie piękna otoczka na Youtubie? To był błąd. Byłem jak wierny na kazaniu. A nauki były jak jakaś deska ratunku, dlatego tak chętnie to złapałem. Mimo wszystko te nauki nie są głupie. Inspirują mnie. To co ceniłem w muzyce Led Zeppelin było również tu, własny styl, ale taki który nie powoduje monotonni. Również błyskotliwość, poczucie humoru. Nawet w sprawach wielkiej wagi posiadał on poczucie humoru. Imponuje mi, gdy ktoś umie mówić o Bogu w sposób żartobliwy. Dla mnie to dowód dojrzałości. Znał nauki dalekiego wschodu, ale wiedział też wiele o zachodnim sposobie myślenia. Zgłębił dorobek współczesnych filozofów, np. modernizm. Wspominał o narkotykach, psychiatrii, ekologii, estetyce. Wierzył, że życie jest dobre takie jakie jest. Jeśli coś istnieje, to musi być powód dla którego ma miejsce. Był filozofem. Po prostu był kimś. I tu cały problem, bo zbyt zawładnął moim umysłem. Oczarował mnie. Ale nie poddaję się. Już kilka razy zakwestionowałem jego twierdzenia. Czyli jest postęp. Kuzyn powiedział, że to new age. Ale nawet gdyby to w bardzo racjonalnej wersji. To nie była jakaś wiara w horoskopy czy inne irracjonalne teorie.
To teraz przejdę do cytatu z tytułu. Wiele prostych twierdzeń da się obwarować przemyśleniami. Więc jak jest tutaj?
Guru wzajemnie się nienawidzą. Niby tacy święci, a jednak nienawidzą się wzajemnie. To trochę pytanie o nienawiść. Kiedy powstaje. Nie znam wielu guru, może to i dobrze. Rozpoznaję Osho, Jiddu Krishnamurti, U. G. Krishnamurti, Eckharta Tolle. Coś tam liznąłem jeszcze jakiś innych, generalnie to wszystko. Czy dostrzegłem jakąś nienawiść? Ponoć jeden z powyższych nazwał sektę drugiego obozem koncentracyjnym pod pretekstem oświecenia. Osho gardził nauką Jezusa twierdząc, że to cierpiętnictwo. To tyle. Musiałbym analizować wypowiedzi guru, znać ich wielu. A to już sprawa na jakieś kilka miesięcy. Nie warto. Czego nie wiesz dzięki wiedzy, poznaj dzięki mądrości. Oglądałem kiedyś debatę językoznawców w sieci. Znany autorytet pan Bralczyk, kontra młodzi vlogerzy. Walka w najlepsze. Różnego rodzaju argumenty ad personam. Nieczyste zagrywki i ciosy poniżej pasa. Aż w oczach było widać wrogi błysk. Twarze spięte jak w reżimowej telewizji. Po prostu wrogość. Czy to był przypadek? Ewenement? Politycy nie są lepsi. Państwa wszelkiego rodzaju ciągle toczą wojny. To pytanie o nienawiść. Czy to powszechne? Czy sportowcy też siebie nienawidzą? Tego nie wiem, trzeba by się zająć sportem. Można powiedzieć konkurencja powoduje agresję. Gdy spotykasz kogoś podobnego sobie możesz popaść we wrogość. Ale to nie jest reguła. Weźmy takich youtuberów. Są tam na pewno jakieś antypatie. Ale często jest tak, że panuje atmosfera przyjaźni, wsparcia. Powstają crossy, różne prace gdzie liczy się zbiorowość. Gościnne występy. Promowanie kanałów innych. Więc czy ci guru, naprawdę siebie nienawidzą? Pozostaje zagadką. Kwestia antypatii i sympatii. W szkole też tak było. Jednego kolegę się lubiło, innym gardziło. Raz sojusz, raz konflikt. Raz przyjaciel, raz wróg. Tak też jest pewnie z guru. Jedyny punkt, często poruszany gdy mówi się o Kościele. Grzech księdza bardziej razi niż grzech świeckiego. Guru często są autorytetem, niektórzy nawet traktowani jako obiekt kultu. Wymagałoby się więc, żeby byli oazami spokoju i miłości, o których to rzeczach często wspominają. To główna kontrowersja.
Nienawidzić rzeczą ludzką. Ktoś nie cierpi zimy, ktoś siecze zombiaków w grze. Jeden wszczyna wojny. Niby zło, ale wszechobecne. Też czasem wykazuję się wrogością. Może więc warto dostrzec, że nie ma ludzi nieskalanych. Gdy nie możesz być święty, przynajmniej nie grzesz kłamstwem i nie rób z siebie boga miłości. Greccy bogowie chociaż byli bardziej ludzcy i autentyczni. Nie uwierzę, że Jezus czy Maryja są lepsi. Oni nienawidzą grzechu. Nie są lepsi. A twierdzi się że są. To jest problem. Brak szczerości w opisywaniu autorytetów. Prawdą okazuje się fakt, że zagrożeniem człowieka religijnego jest hipokryzja. Znowu ten Kościół. Tak bym chciał, żeby niektórzy się ocknęli i zorientowali, że doskonały Bóg to tylko wyidealizowany obraz i teologiczny konstrukt. Aż poczułem ten heretycki błysk w oku.
Przynajmniej Petroniusz z Quo Vadis znał prawdę i nie dowierzał naukom apostołów. Chociaż on jeden zachował zdrowy rozsądek.
Prawdę o Jezusie znają tylko nieliczni.
Gurus hate each other. Czasem sam jestem guru, ale tylko dla siebie. Może dlatego ten Jezus tak mi zaszedł za skórę. Jestem jego krytykiem. Nieraz jeszcze ten temat zostanie poruszony.
A miłość istnieje. Zwykła zdarza się co dzień. A najwyższa kilka razy w życiu. Trochę jak w piosence, że w życiu piękne są tylko chwile. Byłem kilka razy w pełni szczęśliwy, z miłością też chyba tak jest. Może dlatego taka piękna się wydaje.
Bądź guru sam dla siebie. - Naftan Limes.
Prawdę o Jezusie znają tylko nieliczni.
Gurus hate each other. Czasem sam jestem guru, ale tylko dla siebie. Może dlatego ten Jezus tak mi zaszedł za skórę. Jestem jego krytykiem. Nieraz jeszcze ten temat zostanie poruszony.
A miłość istnieje. Zwykła zdarza się co dzień. A najwyższa kilka razy w życiu. Trochę jak w piosence, że w życiu piękne są tylko chwile. Byłem kilka razy w pełni szczęśliwy, z miłością też chyba tak jest. Może dlatego taka piękna się wydaje.
Bądź guru sam dla siebie. - Naftan Limes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz