Chciałbym zaprezentować metodę, którą stosuję na co dzień, gdy dążę do jakiegoś trudnego celu. Nie bez przypadku żyjemy w świecie, w którym istnieją ewolucja i postęp. Stanowią one pewną rekompensatę za ból, powodowany przez upływ czasu. Każdy dzień odchodzi w niebyt, zastąpiony przez dzień przyszły, który wyjawia się z morza możliwości, odczuwanych przez nas jako rzeczy nieistniejące. Na szczęście nie jest tak źle, bo zyskujemy możliwość poprawy naszych błędów i przeżycia przygód, które raz zapamiętane, mogą zostać odtworzone.
Skoro człowiek posiada odrobinę wolnej woli, mógłby
zaprzepaścić szansę na rozwój, marnując dany mu czas. Warto więc przyspieszyć
wzrost przy użyciu celowości, jakże potrzebnej w świecie który jest pozbawiony
sensu.
Jedną z metod doskonalenia jakie stosuję, jest metoda
iteracji. Iteracja to pojęcie zaczerpnięte z języka informatyki. Komputery
coraz bardziej dominują nad naszym światem. Postęp techniczny w ogromny sposób
wyprzedził ewolucję biologiczną człowieka. Jest to niepokojące i może być
inspiracją do dystopijnych wizji zniewolenia rasy ludzkiej przez maszyny. Moja
odpowiedź na ten problem to jedność z maszyną, czyli transhumanizm. Wyzbycie
się ego, w wyniku duchowego rozwoju. Uzyskany w ten sposób monizm powoduje, że
znika podział na głupiego człowieka i mądrą maszynę. Istnieje zespolony kosmos,
w którym każdy odgrywa równie istotną rolę. To tak na pocieszenie. Choć
komputer działa odmiennie od ludzkiego mózgu, to teoria informacji jest wspólna
dla obydwu istot.
Iteracja to po prostu kolejne podejście do pewnego zadania,
które po określonym czasie musi zostać ukończone. Najlepiej byłoby to
wytłumaczyć na starej metodzie wczytywania grafiki na stronach internetowych.
Nie mogę nigdzie znaleźć przykładu w formie gotowego pliku. Najpierw obraz
zostaje wyświetlony w niskiej rozdzielczości, tak byśmy mieli ogólny podgląd
tego co zobaczymy. Trzeba zaznaczyć, że grafika jest pokazana w całości. Później
doczytywane są mniej znaczące dane odpowiedzialne za szczegóły. Można również
wyobrazić sobie funkcję pobrania pliku w kompresji bezstratnej na życzenie
użytkownika.
Lepszy przykład znajduję jednak w polskim systemie edukacji
sprzed ostatniej reformy. Uczniowie zgłębiali historię powszechną w wersji
uproszczonej i dostosowanej do wieku w szkole podstawowej. Trzeba dodać, że
uczyli się jej od czasów przedhistorycznych po współczesność. Drugie podejście
miało miejsce w gimnazjum. Trzy lata przerabiania tej samej dyscypliny nauki,
tylko z większą dokładnością, częściowo opierając się o zdobyte wcześniej
informacje. Trzeci niekoniecznie ostatni raz, uczniowie mają okazję zgłębić
historię w liceum. Do wyboru mamy profil podstawowy lub rozszerzony, co też
jest nie bez znaczenia. Są jeszcze studia historyczne: licencjackie,
magisterskie, doktorskie. Dodać należy własną inicjatywę.
Myślę, że powyższe dwa przykłady wystarczająco pokazują co
mam na myśli. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Czas płynie
nieubłaganie i każda czynność przynosi jakiś efekt. Nawet brak zajęcia staje
się odpoczynkiem, relaksem albo medytacją. Baw się wystarczająco często
długopisem, a zostaniesz mistrzem penspinningu. Graj w Tetrisa całymi dniami, a
pojmiesz jak robić to bez patrzenia na planszę, rozgrywając wyjątkowo trudne
partie, które zadziwią kompetentnych widzów. Znam dobrze tę dziecięcą brawurę,
gdy myślałem, że wystarczą dobre chęci by natychmiast wygrać w każdą grę, stąd
to zastrzeżenie.
Żeby artykuł nie był zbyt krótki napiszę o mojej przygodzie z grą Tomb Raider. Pierwsza moja styczność to około roku 2000. Wtedy dostałem ten tytuł w wersji zripowanej na składance, zwanej później dumnie żółtą płytą, od koloru pudełka. Z angielskiego jewel case. Na moją korzyść wersja była spakowana jako plik .rar z zapisami w ważnych momentach. Największe znaczenie miały dla mnie prerenderowane przerywniki filmowe. Niestety nie znając angielskiego fabuła pozostała dla mnie tajemnicą. Musiałem poczekać sześć lat, aż mogłem sprawdzić w Internecie fanowskie tłumaczenie wszystkich cut-scenek. Również tych, które w mojej wersji zostały ogołocone z dźwięku. Grałem też trochę w wersji Glide, czyli w trybie wspierającym akcelerację, co znacząco poprawiło jakość. Trzecie, triumfalne i pozornie zamykające proces podejście to okolice roku 2020, gdy grając w wersję emulowaną z legalnego źródła, GOG, udało mi się zaliczyć tytuł od początku do samego końca. Trwająca dwadzieścia lat historia relacji z jedną z najważniejszych dla mnie gier została zamknięta. Okazuje się jednak, że nic nie trwa wiecznie, nawet śmierć. W tym roku wyszedł remaster całej trylogii Tomb Raidera. Mogę powrócić do przygód Lary Croft w rozdzielczości 4K i 60 FPS. Zjawisko oprócz niewątpliwej frajdy stawia też pytanie o sens istnienia w nieskończoność. Czy życie wieczne jest możliwe i pożądane? Tak samo czy warto wciąż na nowo wracać do tej samej gry, w inny sposób. Bo przecież grafika nadal będzie się rozwijać i absurdalne zjawisko remastera remastera może przecież mieć miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz